Gazprom mąci na Ukrainie

Nagle Gazprom jest gotów dać Ukrainie wszystko - tani gaz, umowę tranzytową i konsorcjum, które wyremontuje magistrale. Haczyk jest i został podyktowany przez Kreml.

Aktualizacja: 23.03.2019 16:25 Publikacja: 23.03.2019 13:02

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller, premier Rosji Dmitrij Miedwiediew, kandydat na prezydenta Ukrainy J

Prezes Gazpromu Aleksiej Miller, premier Rosji Dmitrij Miedwiediew, kandydat na prezydenta Ukrainy Jurij Bojko i przywódca prorosyjskiego ruchu Ukraiński Wybór Wiktor Medwedczuk

Foto: AFP

Nie pamiętam Aleksieja Millera prezesa Gazpromu tak potulnego, zgodnego i idącego na ustępstwa wobec wczorajszego wroga - Ukrainy, jakim Miller zaprezentował się w piątek podczas spotkania z opozycyjnym kandydatem na prezydenta Ukrainy - Jurim Bojko.

Skąd ta nagła zmiana? Skąd nowe, łagodne oblicze prezesa Gazpromu? Oczywiście nie z sympatii to Bojko, ale z polecenia Kremla, któremu zależy, by to ten pretendent zasiadł na ukraińskim tronie. Dlaczego? Pewnie mało kto pamięta, kim był Juri Bojko dekadę temu.  Był prominentnym członkiem Partii Regionów i ministrem energetyki i paliw Ukrainy, a od 2012 r wicepremier na dworze Wiktora Janukowycz. Opowiadał się za nadaniem językowi rosyjskiemu statutu języka państwowego, za ścisłą współpracą a właściwie podległością Rosji. Bardzo się też wtedy zaprzyjaźnił z Gazpromem.

Za uszami ma nie jedno. Najgłośniejsza sprawa dostała w mediach nazwę „wieże Bojko". Chodziło o zakup za 400 mln dol. z budżetu kierowanego przez Bojko ministerstwa platformy wiertniczej dla kontrolowanej przez resort firmy Czarnomornieftiegaz. Platforma została kupiona nie bezpośrednio od producenta, ale przez pośrednika, przez co Ukraińcy znacznie przepłacili. Zdaniem mediów podczas transakcji doszło do korupcji, a jednym z beneficjentów zakupu miał być Bojko.

Podobny scenariusz miał miejsce przy zakupie za 60 mln dol. holowników, do transportu platform wiertniczych na Morzu Czarnym. W obu sprawach prokuratura generalna Ukrainy prowadziła śledztwa. W 2016 r prokuratura oświadczyła, że nie znalazła dokumentów poświadczających, że to Bojko podpisał się pod oboma transakcjami.

To otworzyło mu drogę powrotu do polityki. Bojko stał się liderem „Opozycyjnej platformy - za życie" i w takiej roli w piątek (22 marca) spotkał się z premierem Rosji Dmitrijem Miedwiediewem i prezesem Aleksiejm Millerem.

Już sam fakt, że rosyjski premier spotyka się z tym jednym, konkretnym kandydatem wskazuje, kogo w najbliższych wyborach poprze Kreml. Podczas spotkania szef Gazpromu wystąpił z szeregiem niezwykłych propozycji: koncern jest gotów sprzedawać Ukrainie gaz po cenie o 25 proc. niższej od obecnej; zawrze nowy kontrakt na tranzyt gazu i przystąpi do konsorcjum, które zainwestuje w modernizację ukraińskich gazociągów.

- Ten projekt posłuży do wzrostu stabilności i pewności tranzytu przez Ukrainę - piał podczas spotkania prezes Gazpromu, którego działania doprowadziły do tego, że od listopada 2015 r Kijów nie kupuje gazu z tego koncernu.

Cała ta sytuacja pokazuje, jak bardzo kluczowy dostawca gazu na naszym kontynencie, nie jest firmą samodzielną. Jak wszystkie kluczowe decyzje nie mają tam niczego wspólnego z wolnym rynkiem i konkurencyjnością.

To ostrzeżenie i lekcja, z której wciąż możemy - jako unijnej kraje, wyciągnąć właściwe wnioski. Ten mój apel kieruję do fan-klubu Gazpromu - Niemiec, Austrii, Bułgarii, Węgier i Włoch.

Nie pamiętam Aleksieja Millera prezesa Gazpromu tak potulnego, zgodnego i idącego na ustępstwa wobec wczorajszego wroga - Ukrainy, jakim Miller zaprezentował się w piątek podczas spotkania z opozycyjnym kandydatem na prezydenta Ukrainy - Jurim Bojko.

Skąd ta nagła zmiana? Skąd nowe, łagodne oblicze prezesa Gazpromu? Oczywiście nie z sympatii to Bojko, ale z polecenia Kremla, któremu zależy, by to ten pretendent zasiadł na ukraińskim tronie. Dlaczego? Pewnie mało kto pamięta, kim był Juri Bojko dekadę temu.  Był prominentnym członkiem Partii Regionów i ministrem energetyki i paliw Ukrainy, a od 2012 r wicepremier na dworze Wiktora Janukowycz. Opowiadał się za nadaniem językowi rosyjskiemu statutu języka państwowego, za ścisłą współpracą a właściwie podległością Rosji. Bardzo się też wtedy zaprzyjaźnił z Gazpromem.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację